Zaostrza się sytuacja na Ukrainie. Kolejny konflikt zbrojny wisi na włosku.
Wydaje się, że z okrutnej lekcji, jaką była II wojna światowa, ludzkość nie wyciągnęła wniosków. Co krok w różnych zakątkach globu ziemskiego wybuchają kolejne konflikty, które pochłaniają ludzkie istnienia.
Dlaczego? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Oprócz gigantycznych kosztów i strat moralnych, jakie niesie ze sobą konflikt, wojna to również gigantyczne źródło zysków.
Oto kto tak naprawdę zarabia na wojnach.
Przykładem umiejętnego wykorzystania wojny do budowy imperium finansowego może być rodzina Rothschildów.
Założyciel potęgi rodziny,Mayer Amschel (na zdjęciu) początkowo skupiał się na handlowaniu monetami i luksusowymi towarami, jednak na naprawdę dużą skalę jego biznes rozkręcił się podczas Rewolucji Francuskiej i wojen napoleońskich, kiedy Rothschild uczestniczył w handlu bronią, bawełną, wełną, szmuglowaniu pieniędzy.
Fundamenty potęgi Rothschildów zostały zbudowane właśnie dzięki wojnie.
O tym, że na wojnie można zarabiać udowodnili również tzw. „dziadowscy milionerzy” podczas wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych. Handlarze sprzedawali towary podłej jakości wojsku, które potrzebowało wszystkiego od butów po mundury przez broń.
Ubrania z odzysku, czy buty z kartonu, które rozpuszczały się w wodzie, tym kupczyli „dziadowscy milionerzy”. W końcu liczy się zysk, a wojna sprzyja jego osiąganiu.
Bezsprzecznienajwiększymi beneficjentami wojen są koncerny zbrojeniowe.Wszelkie konflikty napędzają zapotrzebowanie na broń, a to gwarantuje kontrakty dla firm, takich jak Lockheed Martin, Boeing, Northrop Grumman, czy Raytheon.
Często koncerny dążą do zysku nie zwracając uwagi na moralną stronę biznesu, tak jak Vickers, najbardziej znana brytyjska firma zbrojeniowa, która w latach 30. XX w. zyskała złą sławę sprzedając uzbrojenie obu stronom konfliktu o Chaco, czyli wojny pomiędzy Paragwajem a Boliwią o sporny obszar Gran Chaco. Na zdjęciu żołnierze paragwajscy.
Na wszelkich niepokojach zyskują firmy ochroniarskie. Najczęściej ich usługi sprowadzają się do oczyszczania terenu z min lądowych, ochrony dyplomatów w newralgicznych miejscach, czy szkolenia miejscowej ludności.
W skrócie można nazwać ich najemnikami, a przykładami takich firm może być spółka DynCorp, czy jej konkurencja, firma Blackwater USA.
W czasie konfliktu wszystko zależy od polityków, którzy decydują o rozwoju wypadków, począwszy od przystąpienia do wojny po przydział lukratywnych kontraktów. To rodzi pokusę zarobku i – jak pokazuje historia – niektórzy politycy nie potrafią się jej oprzeć.
W pierwszym roku wojny secesyjnej Simon Cameron, sekretarz wojny Abrahama Lincolna, został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska pod zarzutami korupcji.
W czasie II wojny światowej, Andrew J. May (na zdjęciu), członek komisji zbrojeniowej Izby Reprezentantów, został skazany za przyjmowanie łapówek w zamian za zapewnianie lukratywnych kontraktów zbrojeniowych.
We współczesnych konfliktach lista firm, które węszą w nich interes jest coraz dłuższa. Zaopatrywanie wojsk jest interesem idealnym, o czym przekonały się podczas wojny w Iraku takie koncerny jak Bechtel, KBR, Blackwater czy Halliburton.
Zaopatrywanie i utrzymywanie baz wojskowych, dostawy towarów czy innego rodzaju usługi dla żołnierzy, na tym naprawdę nieźle da się zarobić.
Jeden z największych holdingów finansowych na świecie również umie zarobić na wojnie w Iraku. HSBC kupił 70 proc. nowo stworzonego banku narodowego Iraku: Dar es Salam Investment Bank, który w krótkim czasie zgromadził aktywa warte 91 mln USD.
Dzięki transakcji HSBC zyskało udziały w banku, który ma kilkanaście oddziałów w Iraku i kilkuset pracowników.
Innym, niechlubnym przykładem finansistów, którzy wykorzystali wojnę do zarobku, był Allianz. Koncern ubezpieczał w czasach II wojny światowej od nieszczęśliwych wypadków m.in. załogi w obozach zagłady w Auschwitz i Dachau, a od pożaru budynki obozowej administracji. Klientami Allianza były też organizacja podległe nazistowskiej partii NSDAP.
Konflikty zbrojne, szczególnie w tak newralgicznych rejonach jak Zatoka Perska, bezpośrednio oddziałują na rynki surowcowe.
Zaostrzająca się sytuacja zawsze winduje światowe ceny ropy. Na tym mogą zarobić inni, jak chociażby Rosja – największy producent ropy na świecie, dla którego wstrzymanie dostaw surowca z terenów objętych konfliktem jest prawdziwą szansą na zwiększenie sprzedaży.
W 2010 roku świat przeznaczył na zbrojenia 1,62 bln dol. Wydatki Amerykanów to aż 43 procent tej sumy, czyli prawie 700 miliardów.
Dla porównania: Europa (wliczając Rosję) poświęciła na ten cel 376 miliardów – 24 procent całości. Budżet polskiego MON-u wyniósł w tym czasie około 8,5 miliardów dol.
Stany Zjednoczone wydają więcej pieniędzy na zbrojenia niż kolejne 15 najmocniej uzbrojonych państw razem wziętych.'
Wydatki na obronę USA są obecnie najwyższe w historii od II Wojny Światowej.
O skali wydatków na cele wojenne świadczą liczby. W 2008 r. Pentagon co pięć sekund wydawał więcej pieniędzy w Iraku, niż przeciętny Amerykanin zarabia w ciągu całego roku.
Roczny koszt utrzymania żołnierza na misji w tym kraju pozwoliłby utrzymać 60 rodzin.
źródło; biztok.pl