
Prezydent-elekt Donald Trump nie zasypuje gruszek w popiele. Jego osobista interwencja zapobiegła przeniesieniu kolejnego zakładu produkcyjnego za granice Stanów Zjednoczonych[i]. Ten sukces zyskał mu wdzięczność robotników i krytykę oligarchów. Wszyscy obserwują też proces nominacji do jego przyszłego gabinetu. Można je przyjąć z mieszanymi uczuciami, ale na pewno nie jest to powtórka z Obamy. Zmiany są i będą dalej następować. Przy czym można to rozpatrywać z dwu różnych perspektyw. Jedna to wizerunek Trumpa jako zbawcy, który „ponownie zrobi Amerykę wielką”. Druga to jego obraz jako przywódcy jednej z dwu frakcji oligarchów zmagających się o możliwość realizacji swej koncepcji globalizacji świata. Czas…